Nie wiem, który już miesiąc trzymam walizkę koło biurka i uparcie odmawiam odłożenia jej na miejsce. To taki symbol - przypomnienie, że "w przyszłym miesiącu już na pewno jadę".
Wyjazd odkłada mi się a to z powodu własnej pracy i obowiązków, a to powodu niezbyt rozsądnej gry w tenisa między Izraelem a Iranem. Tenis to z pewnością piękny sport, ale zdecydowanie lepiej jest grać w niego przy użyciu piłek, a nie rakiet. Jeśli wszystko dobrze pójdzie - a rzeczy mają tę przykrą tendencję, że często nie chcą iść dobrze - planuję kolejną próbę wyjazdu za jakieś dwa miesiące, w lutym. Czy nowy/stary prezydent USA oraz twardogłowi rządzący aktualnie zarówno w Tel-Awiwie jak i w Teheranie mi na to pozwolą, to już zobaczymy.
Na szczęście mam co robić i bez tego wyjazdu. Pracuję nadal nad przetłumaczeniem powieści, o której nieraz tu pisałem - czasami idzie świetnie, czasami bardzo żmudnie, ale plan zakładający ukończenie tłumaczenia pod koniec tego, lub na początku następnego roku jest realny.
O, a we wrześniu w końcu skończyłem i obroniłem swoją pracę, stając się dumnym posiadaczem prawdopodobnie najmniej emocjonującego tytułu naukowego, jaki można zdobyć - magistra iranistyki. Raczej nikogo nie poderwę na to w żadnym klubie, ale też nie chodzę do klubów, więc to nie szkodzi.
Ale, co najważniejsze, ostatnio zacząłem też spełniać swoje ogromne marzenie. Otóż jedną z najciekawszych postaci polskiej iranistyki zdecydowanie jest prof. Anna Krasnowolska. Urodzona w 1949 roku, zaczynała studia w mrocznych latach 60, kiedy polska iranistyka - tak jak i zresztą cała orientalistyka - była czymś kompletnie marginalnym, a wręcz śmiesznym dla współczesnych jej ludzi.
Przez ponad 50 lat pani profesor nie tylko wywarła potężny wpływ na rozwój tej dziedziny w Polsce, ale i wypracowała ogromny dorobek naukowy. Dziś, nie przesadzając, jest jedną z najbardziej znanych postaci w światowej iranistyce - nie tylko w Polsce. A przede wszystkim osobą z niesamowitymi wspomnieniami, która na własne oczy widziała mnóstwo historycznych wydarzeń w samym Iranie.
Od dawna miałem ochotę usiąść z panią profesor, zebrać jej wspomnienia i być może wydać je w formie książki. Nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Pewnie też trochę się wstydziłem, bo choć pani profesor jest osobą skromną i otwartą, to chyba jednak w pewien sposób onieśmielał mnie format tej postaci. Mówiąc wprost, czułem, że takie zadanie to za wysokie progi, i że jestem na to zwyczajnie za mały. Przekonała mnie dopiero moja pani promotor na uczelni, mówiąc, że to świetny pomysł i zdecydowanie powinienem spróbować. Po takim błogosławieństwie odważyłem się nareszcie napisać do pani profesor i zaproponować nie tylko spisanie jej wspomnień, ale przeprowadzenie wywiadu - rzeki. Pomyślałem, że to dobry sposób na uhonorowanie tej wyjątkowej postaci, ale też i na pewną promocję dla iranistyki, która - nie oszukujmy się - jest dla wielu raczej jakimś dziwnym bytem, funkcjonującym gdzieś poza marginesem społeczeństwa.
Może to nie tak, że całkiem nie spodziewałem się pozytywnej odpowiedzi, ale muszę przyznać, że trochę przestraszyłem się, kiedy pani profesor zgodziła się na taki wywiad. Wciąż byłem ogromnie niepewny co do tego, czy dam radę zrobić to naprawdę dobrze. Ale skoro zrobiło się już pierwszy krok, to nie ma już czasu na dalsze zastanawianie się.
Dziś spotkaliśmy się z panią profesor pierwszy raz. Byłem chyba dość zestresowany. Jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie. Moja rozmówczyni rzeczywiście jest osobą bardzo otwartą i serdeczną. Mój plan zakłada, że będziemy spotkali się tak przez najbliższe miesiące. Chciałbym ukończyć całą rozmowę do wiosny. Póki co planuję, że wywiad będzie podzielony na "rozdziały" - każda rozmowa będzie osobną częścią, opatrzoną pewnym wstępem i wprowadzeniem.
Dziś rozmawialiśmy dużo o młodości i początkach studiów iranistycznych. Co więcej, pani profesor jest córką Jana Józefa Szczepańskiego, znanego pisarza, żołnierza września 1939 roku i partyzanta.
Dowiedziałem się dziś sporo o nim i o jego powojennej pracy, m.in. w Tygodniku Powszechnym przed zawieszeniem jego działalności w 1953 roku. Te wszystkie historie są niesamowicie ciekawe, a przy okazji bezcenne. Tym bardziej z pieczołowitością zamierzam je spisywać.
Planuję poruszyć w wywiadzie mnóstwo innych kwestii. Z jednej strony będzie to osobista opowieści pani profesor, ale też rozmowa o Iranie, jego historii i współczesności. Chciałbym, żeby z lektury czytelnik dowiedział się po prostu nieco o tym kraju, szczególnie, że to wyjątkowa okazja do zapytania o niektóre rzeczy kogoś, kto jest w tym temacie wybitnym znawcą.
Szykuje się z tego duża rzecz. Czeka nas jeszcze wiele pracy, ale będzie trzymał się założenia, wedle którego wywiad powinien zostać wydany na wiosnę. Czy mimo tego, że pierwsze spotkanie udało się rewelacyjnie, nadal czuję się na to za mały? Pewnie tak. Ale w końcu rośniemy tylko w sytuacjach, które teoretycznie nas przerastają. Muszę więc spróbować do tego dorosnąć. Z jednej strony to dla mnie fantastyczne doświadczenie, a z drugiej - wielka odpowiedzialność. I mam nadzieję, że uda mi się godnie przygotować ten wywiad, tak, żeby był przede wszystkim uhonorowaniem ponad pięciu dekad pracy naukowej pani profesor.