I don't need a gym membership. I How working in a kindergarten turned into a daily workout.
Everyday life in my work is more than an activity – it's an endurance test of the body, short-distance sprints, weighted squats and a dynamic obstacle course full of blocks, scattered shoes and children's socks that mysteriously never have a pair.
But before this marathon begins, you first need to get to work – and preferably on foot.
Every day is a choice. Car or legs? I can go, I can save my strength, I can sit in the warmth...
But I already know how it works. If I choose the easier option, I will miss the opportunity to get off to a good start.
So I'm going.
What does a morning walk give me?
Fresh air – there is nothing better to wake up than a few deep breaths of crisp air.
Time to think – instead of falling into responsibilities right away, I can pull myself together and think about the plan for the day.
Activity from the morning – the kilometers are doing themselves, and I feel better before I even start work.
People often ask me: "But you don't get tired of it? So much walking?"
No. I'm tired of sitting.
If you have ever thought that working in a kindergarten is just sitting and reading fairy tales, then I invite you to the 8-hour shift.
Here is my daily training, described in detail:
- Squats, bends and weightlifting
Do children lose blocks? You have to bend down.
Boots? They need to be tied (and corrected immediately, because someone will always solve them).
A child on the floor? Pick it up, hug it and put it back on its feet.
At the end of the day, I do more squats than a bodybuilder does at the gym.
- Short distance sprints
A child is just running towards the door? It's time for a 10-meter sprint!
Someone decided to check what was behind the fence? Another quick reaction!
A battle for a toy? Before the situation escalates, I have to be there.
To an outsider, it looks like an action scene – me, manoeuvring between chairs and carpets, slipping on crayons scattered around, like a superhero saving the world (i.e. a playroom).
- "Don't Step on LEGO" Obstacle Course
Do you know the pain of stepping on a LEGO brick?
Now imagine that your task is to move around a room full of such traps.
It's like a ninja test – you walk between them, balance on one leg, jump, avoiding collisions with little rascals.
Sometimes I think that in kindergartens they should give out black stripes out of grace to move around a square full of traps.
- Physical activities – how preschoolers turn me into an athlete
Dance? Clear!
Jumping like kangaroos? Of course!
Imitating animals? Absolutely!
Working in a kindergarten is not only about watching children – it is about being their partner in play.
This means that when they jump, I jump with them.
When they want to run in circles, I run with them.
When someone says, "Sir, let's go tag!", I already know that I have a few minutes of solid sprint ahead of me.
And here we come to the key issue:
Preschoolers do NOT get tired.
They can jump for hours. And me? Well... I'm trying to keep up. 😆
After such a day, I could get in the car and be home in 10 minutes.
But no. I walk on my feet.
Because after a whole day of noise, running, playing and chaos, this walk is my moment of calmness.
I don't count my steps anymore, I don't think about the pace. I just walk, breathe deeply, and reset my thoughts.
An evening walk is different from a morning one. In the morning I go to wake up. In the evening I go to calm my thoughts.
When I get back home, I know one thing – it was an active day, but I wouldn't change it for anything else.
I don't need to have a gym membership. I don't have to look for a free hour for fitness. Movement happens by itself – you just need to choose it instead of comfort.
Walk to work – a few thousand steps to start.
Movement in kindergarten – countless steps, jumps, squats, sprints.
Walk home – the last portion of relaxation at the end of the day.
You don't need to have a separate time for training – just choose movement where possible.
I? I move on. What about you? How many steps did you take today?
PL:
Nie potrzebuję karnetu na siłownię. Nie muszę szukać „czasu na trening”. Nie muszę zmuszać się do cardio. Dlaczego?
Bo mam przedszkole.
Codzienność w mojej pracy to więcej niż aktywność – to wytrzymałościowy test organizmu, sprinty na krótkie dystanse, przysiady z obciążeniem i dynamiczny tor przeszkód pełen klocków, rozrzuconych butów i dziecięcych skarpetek, które w tajemniczy sposób nigdy nie mają pary.
Ale zanim zacznie się ten maraton, najpierw trzeba dotrzeć do pracy – i to najlepiej na nogach.
Każdy dzień to wybór. Auto czy nogi? Mogę jechać, mogę oszczędzić siły, mogę posiedzieć w ciepełku…
Tylko że już wiem, jak to działa. Jeśli wybiorę łatwiejszą opcję, stracę okazję na dobry start.
Więc idę.
Co daje mi poranny spacer?
Świeże powietrze – nie ma nic lepszego na pobudkę niż kilka głębokich wdechów rześkiego powietrza.
Czas na myśli – zamiast od razu wpadać w obowiązki, mogę zebrać się w sobie i przemyśleć plan na dzień.
Aktywność od rana – kilometry same się robią, a ja czuję się lepiej, zanim jeszcze zacznę pracę.
Ludzie często pytają mnie: „Ale nie męczy Cię to? Tyle chodzenia?”
Nie. Męczy mnie siedzenie.
Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że praca w przedszkolu to tylko siedzenie i czytanie bajek, to zapraszam na 8-godzinną zmianę.
Oto mój codzienny trening, rozpisany w szczegółach:
- Przysiady, skłony i podnoszenie ciężarów
Dzieci gubią klocki? Trzeba się schylić.
Buty? Trzeba je zawiązać (i od razu poprawić, bo ktoś zawsze rozwiąże).
Dziecko na podłodze? Podnieść, przytulić i postawić na nogi.
Pod koniec dnia robię więcej przysiadów niż kulturysta na siłowni.
- Sprinty na krótkie dystanse
Dziecko właśnie biegnie w stronę drzwi? Czas na 10-metrowy sprint!
Ktoś postanowił sprawdzić, co jest za płotem? Kolejna szybka reakcja!
Bitwa o zabawkę? Zanim sytuacja eskaluje, muszę tam być.
Dla kogoś z zewnątrz to wygląda jak scena z akcji – ja, manewrujący między krzesełkami i dywanami, ślizgający się na rozrzuconych kredkach, niczym superbohater ratujący świat (czyli pokój zabaw).
- Tor przeszkód „Nie depcz po LEGO”
Znasz ból nadepnięcia na klocek LEGO?
Wyobraź sobie teraz, że twoim zadaniem jest poruszanie się po sali pełnej takich pułapek.
To jak test ninja – przechodzisz między nimi, balansujesz na jednej nodze, skaczesz, unikając zderzeń z małymi łobuziakami.
Czasem myślę, że w przedszkolach powinni rozdawać czarne pasy z gracji poruszania się po placu pełnym pułapek.
- Zajęcia ruchowe – czyli jak przedszkolaki zmieniają mnie w sportowca
Taniec? Jasne!
Skoki jak kangury? Oczywiście!
Naśladowanie zwierząt? Jak najbardziej!
Praca w przedszkolu to nie tylko pilnowanie dzieci – to bycie ich partnerem w zabawie.
To oznacza, że gdy skaczą, skaczę z nimi.
Gdy chcą biegać w kółko, biegnę razem z nimi.
Gdy ktoś mówi: „Proszę pana, chodźmy w berka!”, to już wiem, że czeka mnie kilka minut solidnego sprintu.
I tu dochodzimy do kluczowej sprawy:
Przedszkolaki się NIE męczą.
One mogą skakać godzinami. A ja? No cóż… staram się nadążyć. 😆
Po takim dniu mógłbym wsiąść do auta i w 10 minut być w domu.
Ale nie. Idę na nogach.
Bo po całym dniu hałasu, biegania, zabaw i chaosu, ten spacer to mój moment wyciszenia.
Nie liczę już kroków, nie zastanawiam się nad tempem. Po prostu idę, oddycham głęboko i resetuję myśli.
Wieczorny spacer różni się od porannego. Rano idę, by się obudzić. Wieczorem idę, by uspokoić myśli.
Po powrocie do domu wiem jedno – to był aktywny dzień, ale nie zamieniłbym go na nic innego.
Nie muszę mieć karnetu na siłownię. Nie muszę szukać wolnej godziny na fitness. Ruch dzieje się sam – wystarczy tylko wybierać go zamiast wygody.
Spacer do pracy – kilka tysięcy kroków na start.
Ruch w przedszkolu – niezliczone kroki, podskoki, przysiady, sprinty.
Spacer do domu – ostatnia porcja relaksu na koniec dnia.
Nie trzeba mieć osobnego czasu na trening – wystarczy wybierać ruch tam, gdzie to możliwe.
Ja? Idę dalej. A Ty? Ile kroków dziś zrobiłeś?
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io