W końcu się zdecydowałem.
Długo trwało zanim się za to wziąłem ale w końcu jest.
Stoi już złożony w garażu i służy. Co prawda nie do końca, bo nie zamontowałem jeszcze licznika ale jeździć się da.
Najśmieszniejsze jest to, że kluczowym argumentem za było to, że... nie palę fajek.
Policzyłem, że skoro dzięki temu oszczędzam kwotę x rocznie to wydatek rzędu 0,35x to nic strasznego. W dodatku wydatek prozdrowotny, a nie antyzdrowotny.
Dokładnie chodzi o ten rower.
Mam jeszcze mieszane uczucia odnośnie wagi koła zamachowego (12 kg), czy aby nie jest to za mało, ale to wyjdzie w trakcie użytkowania na dłuższym dystansie czasu.
W sumie się cieszę bo teraz wygląda to tak, że wychodzę dwa kroki do garażu, wkładam słuchawki z podcastem i jadę. A bez tego czekałby mnie kolejny rok jeżdżenia po tych samych trasach, które po latach już mi się opatrzyły. Takie odświeżenie formuły.
Więcej z końcem miesiąca.
fotka zastępcza, bo ta której chciałem użyć, nie chciała się wrzucić na ecency źródło