Źródło: Pixabay
Nie wyspałam się. To była niespokojna noc, ale totalnie nie wiem dlaczego. Po prostu bez wyraźnego powodu źle spałam. Pozytywnie za to zaskoczył mnie poranek. W końcu było chłodno. Z radością ubrałam się i poszłam z psem na spacer i mam wrażenie, że i on jakoś od razu odżył, gdy na dworze było tak przyjemnie. Żyć nie umierać.
W pracy kocioł, bo bardzo dużo pracy. Kierownik mi dzisiaj podziękował za to, że byłam wczoraj w pracy. W sumie nic takiego wielkiego nie zrobiłam, ale było to bardzo miłe z jego strony. Powiedziałam mu też, że w razie czego w kolejne niedziele też będę chętnie przychodzić, bo szykuje się nadmiar pracy w najbliższym czasie. Mamy co prawda określoną kolejkę przychodzenia w niedzielę, ale czasem pozwalają nam przychodzić w więcej osób. Może się uda i będę mogła trochę sobie dorobić do wypłaty. Miałam dzisiaj znowu starcie z upiornym kurierem. Oznajmił mi, że nie zabierze wszystkich paczek, ponieważ nie ma ich na manifeście. Manifest to taki dokument potwierdzający odbiór paczek. Robi to mi po złości, bo się go czepiam, bo od innych paczki normalnie odbiera. Stwierdziłam, że nie będę się z nim szarpać i po prostu zadzwoniłam do kierownika transportu i złożyłam na niego skargę. Na szczęście gość jest konkretny i też ma już dosyć tego gnoja, więc z ramienia firmy wystosował oficjalną skargę do firmy kurierskiej. Ponadto jutro prawdopodobnie będę miała argument, aby gościa nie wpuścić na magazyn także szykuje się wojenka. Dla mnie to trochę śmieszne, bo gościowi totalnie się coś we łbie pomyliło i nie rozumie, że to on świadczy usługi dla nas, a nie my dla niego i próbuje nas, w naszym własnym magazynie rozstawiać po kątach. Nie dam się. Muszę jednak przyznać, że jestem tą wojenką już zmęczona, bo zamiast zająć się swoją pracą to muszę codziennie biegać do niego i interweniować w sprawie jego zachowania. Szczerze mówiąc bardzo liczę na to, że jutro da mi argument, aby go nie wpuścić na magazyn to może nam wymienią kuriera i będzie spokój. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale nastawiam się na ostrą utarczkę.
Wracając z pracy podziwiałam skrajność pogody, ponieważ wczoraj nie było czym oddychać od upału, a dzisiaj wracałam w takiej ulewie, że wycieraczki nie nadążały zbierać wody z szyby. Mimo wszystko nie zamierzam na to narzekać, bo zdecydowanie bardziej wolę taką pogodę niż to piekło ostatnich dni. Na szczęście ulewa nie trwała zbyt długo i udało mi się bezpiecznie wrócić do domu.
Próbowałam się chwilę zdrzemnąć, ale nie mogłam zasnąć. Przejmuję się pracą i batalią z kurierem dlatego nie mogłam usnąć. Szkoda, bo byłam naprawdę padnięta. Jestem nadal. Zamiast tego poszłam na spacer trochę się dotlenić i ponadrabiałam zaległości na YT. Wkurzam się, bo wyczerpałam limit internetu i teraz chodzi on z taką prędkością, że nie mogę swobodnie korzystać z sieci. No ale niestety muszę po prostu zaakceptować urok internetu mobilnego i jakoś się przemęczyć do nowego okresu rozliczeniowego.
Nie mam dzisiaj ochoty oglądać piłki nożnej dlatego po publikacji tego wpisu idę się położyć. Jestem naprawdę skonana. Kiedyś nie przeszkadzało mi pracowanie na pierwszą zmianę, a teraz po pobudkach o czwartej rano po prostu ledwo żyję. Chociaż może przyczynia się też do tego intensywność pracy na pierwszych zmianach, bo nigdy na takim poziomie nie musiałam funkcjonować. W pracy na pierwszych zmianach zawsze bardzo dużo się dzieje i trochę to bywa czasami męczące. Drugie zmiany płyną jakoś wolniej i przyjemniej. No ale nie ma co narzekać. Myślę, że jestem wielką szczęściarą, bo naprawdę lubię swoją pracę pierwszy raz w życiu. Wiele to dla mnie znaczy.
Do jutra.