Źródło: Pixabay
Dzień dobry.
Bardzo źle spałam. Wszystko przez zerowy komfort w sypialni z powodu upału. Ciągle się budziłam, bo było mi za gorąco i uchylone okno kompletnie nie pomagało. Nie pomagał mi również fakt, że mój pies miał silną potrzebę tulenia się, a więc ogrzewał mnie dodatkowo. Męczyłam się strasznie.
Wstałam o 4 totalnie nieprzytomna. Już wtedy termometr wskazywał 24 stopnie co mnie załamało. Poszliśmy z psem na długi spacer, ale kompletnie bez przekonania i energii. Tyle dobrego, że było już jasno, więc spacerowało się całkiem przyjemnie, ale było po prostu zdecydowanie za ciepło. Mam już dosyć tego lata, a to dopiero początek i to mnie załamuje.
Pojechałam do pracy i było ok. Było dużo pracy na dziale zamówień hurtowych, ale ja się zajęłam ogarnianiem zaległości z kilku tygodni. Wyjaśniałam niezgodności stanów magazynowych, sprzątałam i tego typu zajęcia. Czas mi się wlekł niemiłosiernie i miałam w sobie myśl, żeby wyjść szybciej do domu, ale chęć dodatkowego zarobku sprawiła, że zostałam do 14. Myślę, że jutro będzie sroga zadyma, bo okazało się, że u naszego kluczowego [i bardzo wrażliwego i marudnego] klienta były bardzo duże rozbieżności, które naprostowałam, więc pewnie znowu gość wysmaruje nam kilkanaście maili z żądaniem wyjaśnień. Nie lubię go, totalnie. Przez zmęczenie i upał byłam naprawdę nie do życia, więc pod koniec pracy już tylko siedziałam i rozmawiałam z kierowniczką. I tak uważam, że odwaliłam kawał solidnej roboty i na więcej w dniu dzisiejszym nie było mnie stać.
Wyszłam z pracy to prawie się przewróciłam taka panowała na dworze sauna nie mówiąc o tym jak okropnym doświadczeniem było ulokowanie czterech liter w aucie. Droga do domu była horrorem tym bardziej, że przez niedzielę handlową natrafiłam na korki w okolicach sklepów. Irytowało mnie to strasznie, bo byłam zmęczona i jedyne o czym marzyłam to powrót do domu. Niestety musiałam jeszcze wejść do Biedronki po kawę, dodatkowo kupiłam lody, ale miałam szczęście, bo nie było przede mną za dużo osób w kolejce, więc sprawnie poszło. Po powrocie do domu musiałam się chwilę położyć, bo byłam po prostu nieprzytomna.
Potem nie robiłam nic. Buszowałam po necie i modliłam się o ochłodę. Drzemka jakoś nie bardzo mi pomogła w rozbudzeniu się. Nie lubię wstawać na pierwszą zmianę, od jakiegoś czasu zdecydowanie lepiej czuję się chodząc do pracy na 14. Niestety taki urok mojej pracy, że muszę pracować na zmiany i tego nie przeskoczę, muszę się dostosować. Chciałam obejrzeć mecz Gruzja - Hiszpania, ale net mi strajkuje i nie jestem w stanie uruchomić transmisji tak muli. No nic, pozostało mi kibicować przy relacji tekstowej. Mam nadzieję, że Gruzja wygra chociaż to mało realne. Tymczasem idę się położyć, bo jestem naprawdę skonana. Jutro ma być niby trochę chłodniej, więc liczę na lepszy dzień.
Do jutra.