Impas trwał długo. Hive'owy odcinek na frontach mojego życia nie przesuwał się praktycznie wcale. Trwałem w defensywie. Jakieś pojedyncze ataki, pojedyncze posty, byle by cokolwiek powstawało, by pokazać że jeszcze nie zginęła... Bywało, że przez półtora miesiąca nie napisałem nic. Okopałem się i trwałem.
Jednak zmiany na innych frontach sprawiły, że mogłem ostatnio przerzucić jednostki mojego czasu i energii, i poświęcić je na twórczość. Nie wykorzystałem ich tak jak chciałem - zawsze można było być bardziej zdyscyplinowanym, mężniejszym. Zawsze można wymagać od siebie więcej. Cokolwiek mniej niż doskonałość znaczy śmierć. Doskonałość można jednak rozumieć na wiele sposobów. Rozwaga może być jej elementem. A tutaj organizm sam dopominał się rozwagi w kolejnych poświęceniach. Szafowałem więc krwią i potem oszczędnie - a i tak dało to efekty!
W ciągu ostatnich 15 dni na blogu pojawiło się 11 wpisów. Nie ma to odzwierciedlenia w numeracji - niektóre wpisy, takie jak ten, są autorefleksyjne i na tyle wewnętrzne, jedcnocześnie są na tyle małostkowe, że nie liczę ich przez to w realizacji swojego celu 100 artykułów na blogu. Kolejna cyfra to ma być konkret. Nowy przełom. Nowa wiedza. Coś, o czym mogę z dumą powiedzieć - tak, byłem tam; tak, wymyśliłem to; tak, to są moje refleksje, moje spostrzeżenia.
Mimo tak postawionych warunków, ta numeracja szybko się zwiększyła. I liczę na to że zwiększać się będzie dalej. Na dzień dzisiejszy mam już teraz przygotowane (i w pełni opracowane) 5 kolejnych postów, które trafią na bloga. Pomysłów zawsze jest sporo, ale fakt, że mam postów na zapas, jest niezwykły - i chyba zdarza mi się pierwszy raz. To dzięki temu poczułem, że nastąpił przełom. Odkopałem się z zaległości - nie z rzeczy które chcę napisać, ale z rzeczy które POWINIENEM BYŁ napisać wcześniej. Rzeczy te jednak były na tyle miłe że nie uciekały. Poczekały, aż taki moment się znajdzie, i zmaterializowały (zdigitalizowały?) się w formie liter na wpisach.
Jest to bardzo ciekawe uczucie. Od wielu lat próbuję i walczę by znaleźć w sobie balans, by znaleźć spokój. Jednocześnie mój charakter, ambicja, jak i potrzeba działania sprawia, że nie mogę na dłuższą metę przestać czegoś robić. Świat ma tyle do zaoferowania. Tyle jest do poznania, tyle do podziwiania. Tyle piękna, tyle zachwytu. Tyle dobra trzeba jeszcze wnieść i zbudować. Poczucie, że w jakimś obszarze jestem do przodu, jest naprawdę niecodzienne. I mam świadomość, że nie jestem w stanie go dobrze pojąć. Umysł wytrenowany w walce szuka zawsze wyzwań. Jest uważny na zagrożenia, szuka pola aby się wykazać. Czuwa. I potrzebuje harców - zmagania się, nawet jeżeli inni cały czas stoją w miejscu. Ewidentnie jestem dzieckiem swojej organizacji. Obym tylko umiał wykorzystać przełamanie frontu, i zajął więcej niż kilka kilometrów terenu, ale bym faktycznie dzięki temu miał okazję się rozwinąć. I obym nie trafił z przydziałem tak, jak austro-węgierscy żołnierze mający zdobywać łużańskie Pustki.
Wam także życzę takich dni - gdy czujecie, że to co planowaliście, się udało. Gdy macie moment wytchnienia. A jednocześnie czujecie, że kolejne rzeczy same się układają.
Pięknego czasu!