Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Wstałam. I tym jednym słowem określę mój poranek, bo był to niesamowity sukces. Udało mi się zwlec me ciało z łóżka bez zbędnego marudzenia i byłam z tego cholernie dumna, bo ta noc była dziwna. Śmiem twierdzić, że nie śpię dobrze przez stres przed powrotem do pracy, ale to tylko taka luźna teoria.
Na terapii było spoko. Oglądaliśmy film, a w sumie bajkę Nasze magiczne Encanto i bardzo mi się podobała. Po bajce wszyscy mnie wyściskali i życzyli powodzenia, ponieważ był to mój ostatni dzień terapii. Bardzo mnie to poruszyło, bo nie sądziłam, że jestem tak ważnym członkiem grupy, a okazało się, że ludzie bardzo sobie cenili moją obecność i udzielane przeze mnie informacje. Wzruszenie złapało mnie za gardło i trochę brakło mi słów. Bardzo to było miłe. Na koniec tylko wydarzyła się niefajna rzecz, bo okazało się, że terapeuci nie zapisali wszystkich prac, które zaliczyłam i teraz pytanie czy wystawią mi normalnie wypis z ukończenia terapii. W poniedziałek jak będzie kierowniczka to po swojej pracy podjadę o tym porozmawiać, bo nie zamierzam dwa razy zaliczać tych samych prac. Bez sensu.
Po terapii poszłam do Castoramy i kupiłam sobie skrobaczkę do szyb, odmrażacz i zapach arbuzowy do auta. Niby zima w odwrocie, ale dzisiaj auta musiały być skrobane, a ja nie posiadałam do tego narzędzi. Teraz już ewentualny powrót zimy nie jest mi straszny. Oczywiście poszłam pieszo, żeby nabijać kroki.
Czuję się dzisiaj bardzo źle, ponieważ stresuję się powrotem do pracy. Boję się rozmowy z kierownictwem na temat mojej nieobecności i tego, że dostanę wypowiedzenie. Bardzo chciałabym mieć to wszystko już za sobą. Najgorsze jest to, że za dwa miesiące kończy mi się umowa o pracę, więc nawet jak nie dostanę wypowiedzenia to mogą się mnie równie dobrze pozbyć samoistnie w maju. Źle to wszystko znoszę. Czuję w powietrzu zarwaną nockę, bo do pracy idę już jutro. Tzn. rano medycyna pracy, a potem jadę do firmy. Nawet ciało mam spięte przez to wszystko. Próbowałam się czymś zająć, żeby o tym nie myśleć, ale nic nie działa. Co gorsze po ukończeniu terapii pojawiła mi się myśl, że terapia skończona to teraz mogę się napić. Oczywiście tego nie zrobię, ale głody są bardzo silne. Na szczęście za tydzień zaczynam kolejną terapię i mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Nie służy mi tak potworny poziom stresu totalnie, bo jestem dzisiaj rozjechana jak żaba.
Muszę być silna, bo nie chcę zmarnować tego na co tak ciężko pracowałam ostatnie miesiące. Jest mi dzisiaj naprawdę bardzo trudno. Strach o pracę przyćmił totalnie radość z końca terapii. A szkoda.
Na wieczór mam nikczemny plan, aby się objeść i obejrzeć coś fajnego dlatego kończę ten wpis i idę po kebaba. Niech to będzie moja nagroda za skończenie terapii, a od jutra wracam do diety, słowo daję!
Do jutra!